LPS, czyli paragraf 19A

łuczak
Maciej Łuczak / fot. materiały prasowe
Ruch Świadomości Babadżi Herakhandi Samadź, Kościół Pentakostalny, Wyznawcy Słońca, Zakon Braci Zjednoczenia Energetycznego, a nawet Kościół Chrześcijański w Rypinie są zarejestrowanymi związkami wyznaniowymi i dzięki temu mogą korzystać z przywilejów podatkowych. Amen.
ARTYKUŁ BEZPŁATNY

z miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 11/2022 (86)

Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!

Duchowni płacą tylko podatek ryczałtowy i na koniec roku składają jedynie deklarację 

PIT-19A, w której podają kwotę opłaconych składek na ubezpieczenie zdrowotne. Polskie prawo nie zawiera jednak definicji „osoby duchownej”, pozostawiając tę fundamentalną kwestię do wewnętrznego uznania samych organizacji religijnych. 

Niestety od lat dyskryminowani są w Polsce sympatyczni pastafarianie, czyli wyznawcy Latającego Potwora Spaghetti, którym konsekwentnie odmawia się nadania statusu Kościoła. Co więcej ich wyznanie nazywane jest parodią religii. Tymczasem sprawa jest bardzo poważna. Przecież zalegalizowanie tego „pomidorowego” Kościoła mogłoby rozwiązać – zwłaszcza w tych bardzo trudnych czasach – wiele problemów naszych rodzimych restauratorów serwujących kuchnię włoską. Symboliczne ryczałtowe podatki byłyby bowiem szansą na dalsze funkcjonowanie. Mniam.  

Latającego Potwora Spaghetti (LPS) posiadającego materialną postać stworzoną z makaronu, pulpecików oraz oczu na słupkach, jako charyzmatycznego kreatora świata, wymyślił w 2005 r. amerykański fizyk Bobby Henderson. Religia nie jest skomplikowana. Naczelnym dogmatem jest brak jakichkolwiek dogmatów. Daje jednak odpowiedź na fundamentalne egzystencjalne pytanie – skąd się wzięliśmy? Człowiek pochodzi od piratów, których wizerunek został nieco zafałszowany, bo byli całkiem fajni i niegroźni, spadek liczby tych morskich bohaterów bezpośrednio odpowiada za globalne ocieplenie. I dalej. Niebo składa się z wielkiego piwnego wulkanu oraz tańczących wokół niego striptizerek. W piekle szaleją podobne dziewczyny, jednak wszystkie są zarażone chorobami wenerycznymi. Leje się tam tylko ciepłe piwo i to bez gazu. Bleee! Zaiste piekielne. Rytualne nakrycie głowy to zwyczajny kuchenny durszlak. Gorliwym wyznawcom pastafarian z Czech oraz Austrii udało się w nim wystąpić nawet na zdjęciach w urzędowych dokumentach! 

Ewangeliści LPS opracowali natomiast tzw. Luźny Kanon, a więc obszerną świętą księgę tak jak to jest przyjęte w każdej porządnej religii. Księga Linguini (1.8) głosi zatem: „Spożywszy najlepszy makaron i grog, LPS zbliżył się do Linguiniego, a zadziwił się gdy przyniósł Mu największą z niespodzianek: półmisek makaronu własnego pomysłu. Po skosztowaniu, LPS przepełniła miłość do Linguiniego, jako ów makaron godzien był najlepszych barów, w których piwo leje się z wulkanu”. Kulinarny przepis jest nieco enigmatyczny, więc podejmując kulinarne wyzwanie, można skorzystać z ikonicznej receptury Petera Clemenzy – jednego z bohaterów „Ojca Chrzestnego” Francisa Forda Coppoli. „Podgrzej odrobinę oliwy, podsmaż drobno posiekany czosnek, wrzuć przecier pomidorowy. Uważaj, aby nie przywarł do dna! Potem dołóż kiełbasę i klopsiki. Dolej odrobinę wina i wrzuć nieco cukru. I gotowe.” – głosił kapłan włoskiej kuchni. Jej wyznawcy muszą także otoczyć należnym szacunkiem acqua di cottura, a więc wodę spod ugotowanego makaronu. Pod żadnym pozorem nie wolno wylewać jej do zlewu, bo jest to najzwyklejsze świętokradztwo! Zawiesisty płyn powinien być bowiem z nabożną czcią później wykorzystany jako doskonała baza do wszelkiego rodzaju sosów. 

Czyż polski kucharz serwujący taką smakowitą potrawę i odnoszący się z należytą czcią do świętej pomakaronowej wody nie staje się automatycznie kapłanem nowej religii? To retoryczne pytanie. Oczywiście – tak! Zrozumieli to Holendrzy oraz urzędnicy w Nowej Zelandii, którzy zrównali status Latającego Potwora Spaghetti z Jezusem, Buddą, Mahometem i wielką rzeszą innych równie wspaniałych, choć może nie tak smakowitych, bogów. Niestety długotrwała batalia przed polskimi sądami administracyjnymi o zalegalizowanie tej religii zakończyła się klęską przypominającą rozgotowaną makaronową pulpę. Istna tragedia. Może jednak warto podjąć kolejną próbę? 

Każda włoska restauracja serwująca spaghetti stałaby się wówczas świątynią Latającego Potwora Spaghetti! Restaurator byłby automatycznie proboszczem, a kucharz – wikarym. Wszyscy oni płacą wtedy zryczałtowany podatek od swoich przychodów! Genialne jak spaghetti alla carbonara i proste jak nieugotowane jeszcze długie makaronowe nitki. Amen, znaczy ramen, bo takim właśnie słowem kończą wszystkie swoje modlitwy wyznawcy Latającego Potwora Spaghetti.

My Company Polska wydanie 11/2022 (86)

Więcej możesz przeczytać w 11/2022 (86) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.


Zamów w prenumeracie