Miliony z kart

fot. materiały prasowe
fot. materiały prasowe 86
Policzy godziny pracy, powiadomi o wypadku, sprawdzi, gdzie jest pracownik. Polska firma Timate stworzyła kartę, która wygląda jak standardowy identyfikator pracowniczy, ale może znacznie więcej. Firma ma już kilkanaście wdrożeń. Teraz chce podbić świat.
ARTYKUŁ BEZPŁATNY

z miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 1/2020 (52)

Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!

Na tym urządzeniu sprawdzisz godzinę, zadania do wykonania na dany dzień pracy, liczbę przepracowanych nadgodzin czy prognozę pogody. Nie, nie jest to smartfon czy smartwatch. To skomplikowany system opracowany przez polską firmę Timate bazujący na… karcie identyfikacyjnej.

Karta, znana z biur, magazynów czy fabryk od lat jest podstawową częścią systemu dostępowego do setek tysięcy firm w Polsce. Jej funkcjonalność jest ograniczona w zasadzie tylko do kontroli wejścia i wyjścia z firmy. – Na rynku istnieje ogromna luka. Pracodawca tak naprawdę nie wie, co jego pracownik robi w ciągu dnia pracy. W wielkich firmach ocena tego jest niemal niemożliwa – mówi Sebastian Młodziński, CEO i jeden z inwestorów firmy Timate.

Choć zalążki technologii powstały już w 2017 r., to obecnie rozpoczął się proces komercyjnego wdrażania na masową skalę. Timate ma już pierwszych dużych kontrahentów, ale dzięki pozyskaniu sporych partnerów biznesowych ma ochotę na znaczny wzrost liczby kontraktów. To nie koniec ambitnych planów firmy, bo system Timate zdobył patent na amerykański rynek, a w oczekiwaniu na zatwierdzenie jest wniosek patentowy na całą Unię Europejską.

Wielki brat tym razem nie inwigiluje

Polscy przedsiębiorcy i inżynierowie – Maciej Światowski i Tomasz Łempiński, właściciele firmy Tenvirk, w 2016 r. wpadli na pomysł stworzenia inteligentnego identyfikatora. – Firma Tenvirk tworzyła systemy ERP i CRM dla małych i średnich firm. Dostrzegli oni ogromną lukę w tym, co działo się w przedsiębiorstwach w ciągu dnia. Celem było stworzenie systemu, który będzie w stanie powiedzieć, co pracownicy robią w ciągu dnia bez ingerencji czy zbierania danych – komentuje Sebastian Młodziński. Twórcom wydawało się, że rynek takiego rozwiązania potrzebuje. Bardzo szybko okazało się, że mieli rację. 

W tym momencie firmy mają jedynie informacje, kiedy pracownik wchodzi i kiedy wychodzi. Ponadto w przypadku tradycyjnych kart pracownicy często wymieniali się identyfikatorami, by np. bez wiedzy przełożonych wychodzić na długie przerwy. Timate zapobiega takim nadużyciom. Czujniki w karcie uniemożliwią np. noszenie dwóch kart przez jednego pracownika.

– System bada, czy pracownik stoi, siedzi, porusza się i z jaką intensywnością to robi. Karta odnotuje także, że się przewrócił. To w ogromnym uproszczeniu umożliwia określenie, co się dzieje z pracownikiem w ciągu całego dnia pracy – mówi.

Karty Timate to tylko część całego systemu instalowanego w firmie. Łączą się ze specjalnymi centralkami montowanymi we wnętrzach biura, magazynu czy fabryki. Połączenie z identyfikatorem jest możliwe za pomocą sygnału radiowego, dzięki czemu system określa strefę, w której przebywa pracownik. 

W efekcie wystarczy, że pracownik wejdzie do firmy (lub do określonego pomieszczenia), a jego czas pracy będzie liczony automatycznie. Identyfikatory mają także funkcję związaną z bezpieczeństwem – w momencie ewakuacji obiektu właściciel firmy będzie nie tylko wiedział, ile osób aktualnie przebywa w budynku, ale także czy wszyscy zdążyli opuścić pomieszczenia. Jeśli zaś ktoś został (np. zasłabł), możliwe jest określenie jego lokalizacji.

Inna funkcjonalność to monitoring wypadków. Specjalne czujniki w karcie „wychwytują” upadek pracownika. Na karcie pojawia się wtedy specjalny komunikat, na który pracownik musi zareagować. Jeśli nie zrobi tego w określonym czasie wówczas pracodawca otrzymuje specjalny alarm.

Bez GPS-u

Jednym z podstawowych zarzutów stawianych przed technologią już od momentu jej powstania, jest kwestia nadmiernej inwigilacji pracowników. Sebastian Młodziński zdecydowanie kwestionuje takie argumenty.

– Nie określamy co do centymetra czy metra, gdzie jest pracownik. Nasza usługa lokalizacji wiąże się ze strefą. W związku z czym argument, że monitorujemy pracowników w toaletach nie jest prawdziwy. Tym bardziej że pracownik, który nie chce być „śledzony”, może po prostu odłożyć kartę – tłumaczy. 

W systemie nie ma np. GPS-u. Ponadto pracownicy, jak zapewnia Młodziński, nie powinni traktować systemu jako kary, ale jako szansy na równe traktowanie. Przykładowo – w wielu polskich firmach dużym problemem jest przerwa na papierosa, która często znacznie przekracza ustawowy czas na przerwę w pracy. Tracą na tym niepalący. System 

Timate może to zmienić. – Badania pokazują, że firmy „tracą” przez nadmierne przerwy palaczy nawet 2 proc. swoich przychodów. Ustalając cenę za pojedynczy abonament naszego systemu, wzięliśmy to pod uwagę i dlatego koszt wdrożenia naszego rozwiązania to ok. 2 proc. budżetu na pensje. Czyli „zwracamy się” już na początku, bez uwzględnienia wzrostu wydajności czy ograniczenia liczby wypadków – wyjaśnia prezes Timate.

Oprócz tego dane zbierane przez systemy mają należeć tylko do firmy, w której montowany jest system. Jak zapewnia Sebastian Młodziński, mimo że infrastruktura formalnie należy do Timate, to wszystkie dane przekazywane są na serwery pracodawcy i to on decyduje, co z nimi zrobi. Nie oznacza to jednak, że system działa w pełni niezależnie od centrali Timate.

Biznes na analizie danych

Tak naprawdę model biznesowy Timate nie opiera się ściśle na sprzedaży kart i wynajmie infrastruktury. Dzięki zastosowanej technologii karty generują potężną ilość danych, które w zanonimizowanej formie trafiają do działu analitycznego firmy. Biorąc pod uwagę zakres zbieranych materiałów (przez ruch pracownika, jego poruszanie się po firmie, a skończywszy na monitoringu godzin pracy), możliwe jest stworzenie specjalnych algorytmów, dzięki którym Timate może udzielić praktycznych porad związanych np. ze zwiększeniem wydajności pracy. Możliwe będzie porównywanie np. oddziałów jednej  firmy z różnych miast albo przeanalizowanie wypadków i wdrożenie rozwiązań, które będą im zapobiegały.

Dzięki analizie danych możliwe będzie stworzenie także „idealnego pracownika”. Zamiast wyznaczania sztucznych celów, można oprzeć się na realnych przykładach z własnej firmy i ustalić, co powinien w ciągu dnia zrobić pracownik.

Algorytmy już są stosowane w celu ograniczenia błędów w systemie – np. „wyłapania” pracownika przez centralkę z sąsiedniego pomieszczenia, chociaż pracownik nie zmienił swojej lokalizacji. – Nasze algorytmy już to wychwytują i są w stanie korygować takie błędy – mówi prezes Timate.

Sebastian Młodziński zapewnia, że w przypadku zwiększenia wydajności pracy nie chodzi o metodę „kija i marchewki”. Przykładem może być sytuacja w jednej z firm, która testowo wdrażała karty Timate. System notował tam znaczną liczbę „wypadków”, które nie kończyły się wezwaniem pomocy. Do większości z nich dochodziło w obszarze załadunkowym (to efekt analizy stref pobytu pracowników). Okazało się, że pracownicy dla skrócenia sobie drogi zeskakiwali z ramp. Pracodawca zmienił zasady bezpieczeństwa, co spowodowało realny spadek liczby pracowników, którzy robili sobie krzywdę i ograniczenia kosztów w postaci zwolnień lekarskich z powodu kontuzji.

Na podbój świata

Rozwój Timate podzielony jest na pewne etapy. Do tej pory firma testowała i usprawniała swoją technologię przy pierwszych wdrożeniach. Do pierwszego etapu pilotażu zgłosiło się 60 firm. To przerosło oczekiwania założycieli. Ale część tych firm – zarówno dużych, jak i mniejszych – wdrożyła system komercyjnie.

Obecnie rozpoczęła się pełna komercjalizacja technologii. Jednym z głównych klientów korzystających z rozwiązania jest firma logistyczna Raben. System jest stosowany w polskich oddziałach firmy. 

Timate nie chce jednak prowadzić sprzedaży wyłącznie swoimi siłami. – Chcemy pozostać firmą technologiczną – zapewnia prezes. Dlatego prowadzono poszukiwania partnerów, którzy zajmą się dystrybucją jej produktów. Jak zdradził w rozmowie z „My Company Polska” Sebastian Młodziński, będą to firmy Impel i Netology.

– Impel świadczy usługi dla firm zewnętrznych w pełnym zakresie. Ich outsourcing obejmuje rozmaity zakres działalności, dlatego dla nas firma jest partnerem idealnym. Z kolei Netology to firma IT, która integruje wiele usług, prężnie rozwija się na rynku i ma bardzo ciekawy model biznesowy – zauważa. Nie zdradza jednak warunków finansowych umowy.

Trwają finalizacje rozmów z trzecim, potencjalnym partnerem. Jednak teraz Młodziński nie wymienia nazwy tej firmy, ale jak zapewnia, chodzi o duży, europejski podmiot. – To ogromna korporacja, która podpisała z nami umowę NDA. 99 proc. rozwiązań odrzuca jeszcze przed podpisaniem takiego dokumentu. Dlatego wiemy, że Timate ich naprawdę interesuje – cieszy się prezes. Konkretne decyzje mają zapaść w ciągu kilku najbliższych miesięcy.

Celem Timate na 2020 r. jest znaczna ekspansja w Polsce. Firma celuje w klientów zatrudniających ponad 500 pracowników – szczególnie z branży magazynowej, logistycznej i budowlanej. Do końca 2020 r. chce mieć łącznie 10 tys. aktywnych abonamentów. Obecnie jej klienci zatrudniają ok. 3 tys. osób.

Będzie to tylko preludium do globalnej ekspansji. Firma złożyła już wniosek patentowy, który chroni jej technologię w całej Unii Europejskiej. Wyjście z Polski planowane jest na lata 2020–2022 (albo na Unię albo na rynki wschodnie). Timate zarejestrowała już swój patent w Stanach Zjednoczonych, ale jak zapewnia prezes, tu wejście jest szykowane na kolejne lata. – Polska jest genialnym rynkiem dla naszej technologii. Europa jest naturalnym kierunkiem ekspansji, bo nasze przepływy finansowe z krajów Zachodu byłyby o wiele większe niż z Polski. Tam jest bardzo duży pieniądz – podsumowuje Sebastian Młodziński.

---

Inwestorzy w Timate

Pierwszym dużym inwestorem w Timate (wówczas jeszcze w ramach firmy Tenvirk) było Narodowe Centrum Badań i Rozwoju, które w 2017 r. przyznało grant w wysokości ok. 3 mln zł. Za te pieniądze możliwe było dopracowanie technologii i rozpoczęcie wdrożeń testowych. Kolejnymi funduszami, które pozyskali założyciele projektu, były pieniądze od prywatnych inwestorów. Na początku 2019 r. Sebastian Młodziński (współtwórca XTPL) i grupa kilku osób wyłożyło ok. 2 mln zł. Obecnie Sebastian Młodziński kontroluje ok. 21 proc. udziałów w Timate (resztę posiada Tenvirk). Jak zapewnia, taki był cel, bo tak działają duże, zagraniczne fundusze VC.

Jak zarabia Timate

– Obecnie cennikowy koszt wynajmu systemu Timate dla firmy to 99 zł netto od pracownika. W tej cenie klient otrzymuje kartę identyfikacyjną oraz całą infrastrukturę czujników do firmy. Timate jest dopiero na początku swoich wdrożeń biznesowych – zapewnia Sebastian Młodziński – na razie minimalna liczba pracowników u potencjalnego klienta musi przekraczać 500. Z czasem się to zmieni.

Dlaczego wszedł w TiMAte

W Polsce ciekawych startupów jest sporo, ale projektów, które ocierają się o komercjalizację, jest niewiele. Polskim startupom brakuje predyspozycji do komercjalizacji, a Timate był pod tym względem wyjątkowy. Realizacja projektu jest wyzwaniem, ale wciąż ryzyko jest mniejsze niż w przypadku większości firm. – Zanim wszedłem w projekt w 2019 r., przez rok dokładnie analizowałem firmę, zrobiłem due diligence i to utwierdziło mnie w przekonaniu, że projekt jest wart zainteresowania i inwestycji, także inwestorów, którzy są ze mną związani. Obecnie w firmie zajmuję się zarządzaniem i częścią inwestycyjną, kwestie techniczne wciąż leżą w rękach pomysłodawców - tłumaczy Sebastian Młodziński, CEO i inwestor w Timate.

My Company Polska wydanie 1/2020 (52)

Więcej możesz przeczytać w 1/2020 (52) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.


Zamów w prenumeracie