Pieniądze tam i tu

Pieniądze tam i tu
87
Możliwości, jakie stwarza rynek finansowania zewnętrznego w Polsce, jeśli chodzi o pieniądze na firmowe inwestycje, niczym się już nie różnią od tych na Zachodzie.
ARTYKUŁ BEZPŁATNY

z miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 9/2019 (48)

Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!

Potwierdza to zresztą badanie SAFE przeprowadzone w całej Unii Europejskiej. Poprawiła się pod tym względem także sytuacja MSP, które długo były u nas lekceważone przez instytucje finansowe albo traktowane jak duże firmy, choć ich specyfika jest zupełnie inna. Dziś nawet mikroprzedsiębiorstwa mają dostęp do różnorodnej oferty, skrojonej specjalnie pod ich potrzeby.

Leasing

Opis tej oferty zaczniemy od leasingu uważanego za znakomitą alternatywę dla kredytu inwestycyjnego lub samochodowego. Dzięki zaproponowaniu rozwiązań także dla MSP rozwija się u nas w 2-cyfrowym tempie i staje się dla biznesu nawet ważniejszym źródłem pieniędzy z zewnątrz niż kredyty. – Na rosnącą popularność finansowania leasingiem wpływa kilka czynników, a do najważniejszych należy zaliczyć przyjazne procedury – mówi Marcin Balicki, prezes Millennium Leasing. Wtóruje mu Daniel Mrozek, dyrektor marketingu i wsparcia sprzedaży w Santander Leasing: – Niewiele formalności i racjonalne wymagania, jeśli chodzi o zdolność kredytową klienta, sprzyjają najmniejszym przedsiębiorcom. Powszechnie stosowane są uproszczone procedury oceny wniosków, w których decyzja o przyznaniu finansowania wydawana jest nawet w kilka minut. 

– Dodatkowo, szczególnie w przypadku leasingu maszyn i urządzeń, sięgnięcie po tego rodzaju finansowanie pozwala skorzystać z kompetencji leasingodawcy i jego relacji z dostawcami sprzętu, które mogą się przełożyć na atrakcyjniejsze warunki kontraktów na dostawę – dodaje Marcin Balicki. 

Leasingiem można sfinansować samochód, potrzebne do rozwoju firmy maszyny produkcyjne, rolnicze, sprzęt medyczny, komputerowy, oprogramowanie czy nieruchomość. Za wyborem tego rozwiązania przemawia możliwość rozłożenia w czasie wydatków firmy na środki trwałe, do których dostęp jest przy tym tańszy i łatwiejszy niż w przypadku kredytu. Poza tym zmniejszają się obciążenia podatkowe, gdyż raty leasingowe, które płaci przedsiębiorca, w całości lub w trzech czwartych wlicza się w koszty uzyskania przychodu, można też odliczyć VAT. 

Jak podaje Związek Polskiego Leasingu (ZPL), bazując na danych z końca czerwca, wartość aktywnych kontraktów leasingowych wynosi dziś na naszym rynku 157,1 mld zł i jest o 15 proc. wyższa niż rok wcześniej. A różnica na plus byłaby jeszcze większa, gdyby nie obowiązujące od początku tego roku zmiany w prawie dotyczące wrzucania w koszty rat leasingu samochodów. Nowe przepisy obniżyły jego opłacalność w przypadku pojazdów o wartości początkowej powyżej 150 tys. zł netto, przez co wielu przedsiębiorców starało się zdążyć z podpisaniem stosownych umów przed końcem 2018 r. To trochę zaburzyło tempo, w jakim w pierwszej połowie tego roku przybywało na rynku nowo zawartych kontraktów leasingowych, bo finansowanie aut stanowi największą jego część. Przez to, zamiast rosnąć jak zwykle, wartość nowych umów spadła o 0,6 proc. Tymczasem, jak czytamy w raporcie „25 lat leasingu w Polsce” przygotowanym przez PwC we współpracy z PZL, wzrost tej wartości w danym kwartale o 1 proc. prowadzi do zwiększenia o 0,17 proc. ogólnych nakładów inwestycyjnych firm na środki trwałe.

Tak czy owak leasing jest coraz bardziej doceniany, szczególnie finansowy i operacyjny. W pierwszym przypadku to przedsiębiorca jest właścicielem przedmiotu transakcji, a w drugim – bardziej popularnym – leasingodawca, dopóki nie skończy się umowa. – Ponieważ środek trwały stanowi tu jej zabezpieczenie, oczekiwania co do innych zabezpieczeń ryzyka są mniejsze i właśnie dlatego leasing może być tańszym, bardziej dostępnym i wymagającym mniejszej liczby formalności sposobem sfinansowania inwestycji – tłumaczy Daniel Mrozek.

W leasingu finansowym, jako właściciel środka trwałego, można skorzystać z odpisów amortyzacyjnych. Jednak z tych samych powodów cały podatek VAT od kwoty transakcji trzeba zapłacić z góry. W leasingu operacyjnym jest on natomiast doliczany stopniowo do kolejnych rat. Nic dziwnego, że małe firmy decydują się nań o wiele częściej.

Jak ocenia ZPL, polski rynek leasingu jest już dojrzały: odpowiednio elastyczny i różnorodny. Weźmy samochody. Do klasycznej odmiany leasingu operacyjnego z niską ceną wykupu auta po wygaśnięciu umowy (zwykle za 1 proc. jego początkowej wartości), doszedł leasing z wysoką wartością wykupu i niższymi, dzięki temu, ratami oraz bardzo do niego podobny wynajem długoterminowy, gdzie w ramach raty, zwanej tu czynszem, otrzymuje się także np. serwisowanie i wymianę opon. W dwóch ostatnich przypadkach samochód po wygaśnięciu umowy można zastąpić nowym, a stary odbiera leasingodawca. Czyli mamy rodzaj abonamentu. Wszystkie trzy rozwiązania są także dla klienta porównywalne cenowo (zwykle w okolicy minimum 110 proc. ceny wozu brutto), bo w teoretycznie droższym, klasycznym modelu jest łatwiej o promocje. Kolejna możliwość to wynajem krótkoterminowy. 

Podobnie dzieje się w przypadku innych typów dóbr. Maszyny produkcyjne czy sprzęt komputerowy można już także sfinansować w ramach wynajmu, połączonego np. z dostawą materiałów eksploatacyjnych.

– Przed podjęciem decyzji, które z tych rozwiązań wybrać, warto się zastanowić, ile kosztuje aktywo, z którego chcemy korzystać, a ile pieniądze, którymi to korzystanie sfinansujemy – radzi Marcin Balicki. – Pełen rachunek ekonomiczny takiej inwestycji obejmuje nie tylko miesięczną ratę i koszty eksploatacyjne ponoszone w okresie trwania umowy, ale również potencjalne korzyści i straty w momencie jej zakończenia. Tylko taki rachunek, gdzie analizujemy osobno cenę nabycia, koszt eksploatacji i finansowania oraz wartość pozostającą w naszych rękach po wygaśnięciu kontraktu, pokazuje, za co dokładnie – i ile – płacimy.

Kredyty i pożyczki

NBP publikuje co kwartał raport „Sytuacja na rynku kredytowym”, w którym na podstawie sondażu wśród banków stara się określić, w jakim kierunku pójdą zmiany dotyczące kryteriów i warunków udzielania kredytów. W lipcowym podsumowaniu wyników tej ankiety, jeśli chodzi o oferty dla przedsiębiorców, stwierdzono niewielkie zaostrzenie kryteriów, czyli minimalnych standardów zdolności kredytowej, które musi spełnić potencjalny klient. To efekt spodziewanego pogorszenia się koniunktury gospodarczej. Mniejsza dostępność finansowania to nie wszystko. – Rosnąca inflacja może się przełożyć na zmianę stóp procentowych, a tym samym na koszt kredytu dla klienta – zauważają w przesłanym do nas materiale eksperci ING Banku Śląskiego.

Co prawda kredyty inwestycyjne, w przeciwieństwie do obrotowych, cieszą się mniejszą popularnością wśród MSP, które m.in. obawiają się, że trudno byłoby im w tym przypadku spełnić wymagania banków. Nawet gdy te zaczęły wreszcie rozumieć i akceptować specyfikę oraz niestabilność niewielkiego biznesu, nadal aż 19 proc. wniosków małych i średnich przedsiębiorców jest odrzucanych. Głównie z powodu braku zdolności kredytowej (w Niemczech np. tylko 10 proc., według Global Business Monitor).

– Z kolei polskie mikroprzedsiębiorstwa bardzo często kredytu inwestycyjnego nie potrzebują, m.in. dlatego, że większość nie ma ambicji, by rosnąć albo ich model biznesowy nie wymaga finansowania środków trwałych – zauważa prof. nadzw.dr hab. Waldemar Rogowski z SGH, główny analityk Biura Informacji Kredytowej. 

Kredyt wydaje się również drogi w porównaniu np. z leasingiem, nie wspominając już o unijnych dotacjach. Ale eksperci odradzają tu uproszczone porównania. Zwłaszcza że z kredytu można bardziej elastycznie korzystać. – W niektórych przypadkach kredyt i leasing mogą być stosowane zamiennie, szczególnie właśnie przy finansowaniu środków trwałych. Tu o zastosowaniu odpowiedniego rozwiązania decydować będzie indywidualna sytuacja klienta, a jego ocenie w procesie dokonywania wyboru powinno podlegać wiele elementów, takich jak okres finansowania, jego koszt czy aspekty podatkowe – mówi Agnieszka Kucharska z Departamentu Marketingu Bankowości Przedsiębiorstw w Banku Millennium, kierująca Zespołem Produktów i Procesu Kredytowego. – Kredyt inwestycyjny, ze względu na swoją elastyczność, będzie odgrywał pierwszoplanową rolę w przedsięwzięciach z obszaru komplementarnego finansowania z udziałem środków unijnych, finansowania badań i rozwoju czy fuzji i przejęć. Również w przypadku finansowania nieruchomości dominuje na rynku skłonność do kierowania się w stronę kredytu inwestycyjnego – dodaje Kucharska, zaznaczając, że w projektach bardziej wymagających i trudniejszych z punktu widzenia inwestora, bank jest także partnerem, który pomaga monitorować ich realizację.  

Oferta kredytów inwestycyjnych dla MSP mocno się w ostatnich latach rozwinęła, także dla firm z zerowym stażem na rynku czy bez możliwości przedstawienia odpowiednich zabezpieczeń. 

W Banku Millennium dużym uznaniem klientów cieszy się np. kredyt na innowacje technologiczne. – To jedyny program, gdzie w sposób nierozłączny wpleciono w produkt kredytowy dotację – mówi Agnieszka Kucharska. Można uzyskać premię technologiczną pozwalającą spłacać zaciągnięte zobowiązanie, w wysokości do 6 mln zł i o wartości równej nawet 70 proc. tzw. wydatków kwalifikowanych. – Dotychczas w programie tym sfinansowano inwestycje o wartości ponad 1,5 mld zł – dodaje Kucharska.

Inna propozycja jej banku to wsparcie inwestycji proekologicznych, jak instalacje fotowoltaiczne, rozwiązania ograniczające zużycie wody, termomodernizacja czy świadczenie usług elektromobilnych. Są to kredyty z gwarancją Biznesmax Banku Gospodarstwa Krajowego (BGK), która zabezpiecza aż 80 proc. ich wartości, do równowartości 2,5 mln euro. – W grę wchodzą także niższe koszty kapitału. Możliwy jest bowiem zwrot zapłaconych odsetek za 3-letni okres,  do 5 proc. kwoty kredytu. Klient sam przy tym decyduje, na co przeznaczy pieniądze zwrócone przez BGK – opowiada Kucharska.

Część banków oferuje też kredyty dla firm, które dopiero startują. Na przykład Nest Bank – do 50 tys. zł, nawet na 12 lat, nie pobierając przy tym prowizji. Idea Bank proponuje z kolei indywidualnie ustalaną kwotę, również na 12 lat, przy 2,99-procentowej prowizji, a pieniądze można dostać już w pierwszym dniu prowadzenia działalności. Jednak większość banków wymaga, aby firma działała na rynku przynajmniej 12 pełnych miesięcy (można wtedy liczyć na wyższe kwoty, np. na 300 tys. zł), nieraz też wolą, by przedsiębiorca miał przynajmniej 25 lat. 

Pożyczka od kredytu różni się tym, że ten pierwszy można zaciągnąć tylko w banku, zawsze za opłatą (najczęściej w formie odsetek) i na konkretny cel, a kredytodawca może sprawdzić, czy nie przeznaczyliśmy go na coś innego. Strony muszą ponadto zawrzeć pisemną umowę, regulowaną przez Prawo bankowe. W przypadku pożyczki żaden z tych wymogów nie musi być spełniony, a umowę (regulowaną przez Kodeks cywilny) można zawrzeć także ustnie, jeśli jej wartość nie przekracza 1 tys. zł. ING Bank Śląski ma np. dla MSP pożyczkę na dowolny cel, przy minimum formalności, nawet na 

10 lat, bez opłat za rozpatrzenie wniosku, jej udzielenie czy wcześniejszą spłatę.

Warto zwłaszcza zwrócić uwagę na pożyczki ze wsparciem rządowym i unijnym. Przyznaje się je na preferencyjnych warunkach, bo gwarancje daje BGK, a udzielają ich współpracujące z nim instytucje w ramach programów de minimis czy COSME. Czyli większość dużych polskich banków.

Crowdfunding udziałowy

Ten rodzaj finansowania społecznościowego rozwija się u nas od ponad czterech lat, można też oczywiście skorzystać z platform zagranicznych. Firma pragnąca zainwestować w swój biznesowy projekt, przeprowadza kampanię na platformie specjalizującej się w tego typu crowdfundingu w nadziei, że internauci zrzucą się na ten projekt w zamian za jej udziały. Zazwyczaj są one nieduże, warte kilkadziesiąt złotych, ale bywają też za kilkadziesiąt tysięcy lub więcej. 

Crowdfunding udziałowy złapał dodatkowy wiatr w żagle rok temu, kiedy zaczęły obowiązywać nowe przepisy, dzięki którym możliwe są wreszcie naprawdę poważne zbiórki bez konieczności sporządzania bardzo kosztownego i czasochłonnego prospektu emisyjnego. Wcześniej górny limit bez prospektu wynosił 100 tys. euro, a teraz 1 mln euro (ok. 4 mln zł) – i to w przypadku sprzedaży akcji, jak i obligacji. To brzmi bardzo atrakcyjnie także dla rodzinnych spółek z tradycjami, a nie tylko startupów. 

W ten sposób internetowe zrzutki zaczęły wypełniać lukę na polskim rynku, na którym trudno jest zdobyć finansowanie 500 tys.–5 mln zł. Ponad dwa lata temu ich kwoty zaczęły przekraczać 1 mln zł, ale w ostatnich 12 miesiącach kilka razy już pękła granica 3 i 4 mln zł i zapowiadają się kolejne rekordy. Takie pieniądze pozyskują np. browary. Ostatnio głośno było też o sukcesie marki Guns&Tuxedos specjalizującej się w męskiej odzieży. W 30 dni zebrała na crowdway.pl ponad 1 mln zł złotych. To pierwsza firma w rodzimej branży modowej, która zgromadziła tą drogą taki kapitał. 

Warto jednak wiedzieć, że aby zrzutka na platformie się udała, przygotowania do kampanii zaczyna się kilka miesięcy wcześniej. Trzeba opracować strategię komunikacji, przygotować materiały marketingowe, jak choćby wideo, a gdy kampania ruszy, znaleźć czas na stały i szczery dialog z internautami. Należy też przygotować dokumentację biznesową dotyczącą firmy, prognoz rynkowych itp., która będzie potem weryfikowana przez platformę. To może kosztować nawet kilkanaście tysięcy złotych.

Tej wiosny weszły w życie kolejne przepisy, a KNF w swoim komunikacie napisała, że do 21 kwietnia podmioty wykonujące działalność związaną z obrotem instrumentami finansowymi mają obowiązek uzyskać właściwą licencję maklerską. Tym razem właściciele platform dla odmiany mocno się zaniepokoili, że przystopuje to rozwój crowdfundingu udziałowego, ale chyba niepotrzebnie. Wulkanu już nic nie zatrzyma.

Inwestorzy dla początkujących i okrzepłych

Przedsięwzięcia dopiero startujące na rynku, które szukają bardziej kompleksowego finansowania, mogą także spróbować zdobyć je od aniołów biznesu czy w tzw. funduszach zalążkowych lub inkubatorach. Aniołowie to zazwyczaj przedsiębiorcy, który dorobili się dużych pieniędzy, a teraz chcą zainwestować w innych (zwykle od kilkudziesięciu tysięcy złotych do miliona), najlepiej w innowacyjne startupy. I na nich zarobić. W teorii pragną je także wspierać, dzielić się z nimi swoim doświadczeniem, wiedzą i kontaktami. Ale w praktyce wielu z nich zachowuje się tak, jakby chcieli te startupy tylko wykorzystać. Nie potrafią zaakceptować wysokiego ryzyka związanego z innowacjami, oczekują gwarantowanych zysków i masy zabezpieczeń wekslami czy hipotekami. Nie wszyscy są na szczęście tacy i coraz więcej jest aniołów, którzy faktycznie pomagają młodziutkim firmom wyjść z okresu niemowlęctwa, nie żerując na ich pomysłach. 

Podobną funkcję pełnią fundusze zalążkowe, takie jak np. IIF Seed Fund z Krakowa czy AIP Seed Capital z Warszawy, natomiast można od nich dostać więcej pieniędzy niż od anioła i są zwykle profesjonalne. Z kolei Akademickie Inkubatory Przedsiębiorczości działają w modelu 100/15: za 100 tys. zł dofinansowania oraz szkolenia, przestrzeń biurową i pomoc w nawiązaniu kontaktów biznesowych oddaje się im 15 proc. udziałów w swojej firmie

Kiedy ta wyjdzie już z fazy zalążkowej, może poszukać nierzadko bardzo dużych pieniędzy w funduszach venture capital (VC), zainteresowanych wyprowadzaniem startupów na szerokie rynkowe wody i realizowaniem przez nie zaplanowanych w określonym czasie zysków. VC lubią czasem mocno ingerować w firmy, w które zainwestowały, nie zadając sobie trudu, by zrozumieć ich specyfikę i marzenia. Bywa, że nakręcają je, zaniedbując długofalowe działania, w pogoni za wielkimi i szybkimi zyskami, a potem porzucają, często na śmierć. Albo, tak jak aniołowie, boją się ryzyka. Warto więc się nauczyć, jak z nimi rozmawiać. Nie tylko po to, by zwiększyć swoje szanse w ich oczach, ale i po to, aby nie wpakować się w kabałę. Dobra wiadomość jest taka, że venturekapitaliści też coraz częściej są profesjonalni i pomocni. 

I druga dobra wiadomość: polski rynek funduszy VC, dotąd dość niemrawy, zaczyna dojrzewać też w innym sensie – wielkości kapitału w grze. Od początku tego roku bardzo przyspieszył. Z analizy funduszu Inovo Venture Partners wynika, że w I i II kwartale inwestycje venture capital przekroczyły u nas łącznie 550 mln zł. To suma dwa razy większa niż w całym 2018 r. Kwoty rzędu kilkunastu milionów złotych przyciągnęły np. Infermedica czy Talent Alpha, ale cały rynek wywindował głównie Doc Planner, który zdobył 334 mln zł m.in. od Goldman Sachs.

Dobrym rozwiązaniem może być też inwestor branżowy, gotów wyłożyć pieniądze na firmę rozwijającą produkt, z którego skorzysta potem jego biznes. Działa to na zasadzie win-win, bo w zamian udostępnia on swoje laboratoria, sieci partnerskie czy kanały dystrybucji. Czasami taki inwestor wykupuje startup, ale go nie niszczy, tylko umieszcza w swoich strukturach, pozostawiając jego założycielom swobodę w zarządzaniu nim.

Akcje i obligacje

Pieniędzy na swoje inwestycje i rozwój MSP szukają także na giełdzie – najczęściej debiutują na rynku NewConnect, a dopiero później próbują wejść na rynek regulowany GPW. Giełda jest też jedną z dwóch głównych (obok sprzedaży udziałów inwestorowi branżowemu) dróg wyjścia z inwestycji, wybieranych przez fundusze VC czy anioły biznesu. Natomiast same startupy niezbyt się do niej garną – tylko 4 proc. z nich myśli o IPO i to nastawienie nie zmienia się od lat. 

Firma, która chce zadebiutować na parkiecie, powinna się wykazywać dobrymi wynikami i pogodzić się z upublicznieniem wielu informacji o swoim biznesie, a także z niemałymi wydatkami. Na przykład koszty przekształcenia się w spółkę akcyjną lub komandytowo-akcyjną wynoszą, zależnie od rozmiaru danej firmy, 20–30 tys. zł, a sam debiut – co najmniej dwa-trzy razy tyle. 

Można też zaoferować na giełdzie obligacje swojej firmy, na platformie Catalyst (MSP pozyskują w ten sposób zwykle kilka do kilkunastu milionów złotych). Nie jest to jednak zalecane małym przedsiębiorstwom – nikłe są szanse, że zdobędą zaufanie inwestorów. Co innego średnie, stabilne finansowo, z wypracowaną solidną pozycją na rynku. Z Catalyst chętnie korzystają np. deweloperzy, poszukujący tam kapitału na inwestycje, które zarobią na siebie jeszcze przed terminem zapadalności ich obligacji. W przypadku małej emisji i słabo rozpoznawalnej firmy koszt tej pierwszej może sięgnąć 7–9 proc. (średnio jest to 3,5–5 proc.). Do tego trzeba dodać koszty oprocentowania samych papierów – co najmniej 7 proc. rocznie. 

Szacując to wszystko, emitent nie może zapomnieć o zarejestrowaniu swoich obligacji w Krajowym Depozycie Papierów Wartościowych i musi mieć tzw. agenta emisji, któremu grozi odpowiedzialność karna. To pokłosie afery GetBacku.

 

--

Prof. nadzw. dr hab. Waldemar Rogowski ze Szkoły Głównej Handlowej, główny analityk BIK 

Czynny kredyt bankowy dla firm ma ok. 390 tys., aktywnych mikroprzedsiębiorców, czyli 17 proc. tej grupy. Przy czym 60 proc. z nich spłaca jeden taki kredyt, a tylko 1,5 proc. jednocześnie siedem lub więcej. Pytanie, dlaczego mikroprzedsiębiorcy nie korzystają zbyt chętnie z kredytów dla biznesu. Moim zdaniem z pięciu głównych powodów. Pierwszy to niska przeżywalność ich firm na rynku. Z danych GUS wynika, że po roku od założenia przetrwają jakieś dwie trzecie, a po pięciu latach już tylko 30 proc. Drugi powód to fakt, że duża część z nich nie potrzebuje bankowego kredytu firmowego przy swoim modelu biznesowym. Większość działa w branżach, w których liczy się kapitał intelektualny, czyli pracownicy, klienci, a nie kapitał finansowy, który finansuje aktywa trwałe. 

Startupy sięgają raczej po takie zewnętrzne źródła pieniędzy, jak anioły biznesu, fundusze VC czy crowdfunding. Kolejna przyczyna jest taka, że większość mikroprzedsiębiorców nie myśli o przyszłości, o rozwoju, zwiększaniu skali swojej działalności. Skupiają się bardziej na tym co tu i teraz. Czwarty powód to dostęp do innych źródeł finansowania – tu oferta rynku wciąż się poszerza. I wreszcie piąta przyczyna: w przypadku tak małych biznesów często występuje przenikanie się finansowania prywatnego i firmowego. Bardzo wielu mikroprzedsiębiorców, aby częściowo sfinansować swoją działalność gospodarczą, korzysta z pożyczek hipotecznych, a także z kredytów hipotecznych i konsumpcyjnych.

-

Kornelia Panasiewicz, dyrektor handlowy Hitachi Capital Polska

Branża wynajmu długoterminowego samochodów zyskuje coraz większą popularność wśród przedsiębiorców w Polsce. W 2018 r. stał się jednym z głównych instrumentów finansowania dla przedsiębiorców. Dane Polskiego Związku Wynajmu i Leasingu Pojazdów (PZWLP) wskazują, że tempo wzrostu rynku wynajmu długoterminowego osiągnęło wtedy nienotowaną od wielu lat dynamikę 17,5 proc. r/r. Wynajem długoterminowy był więc jednym z głównych motorów napędowych wzrostu sprzedaży nowych aut w polskich salonach. Firmy wynajmu długoterminowego kupiły o 23,4 proc. więcej nowych aut osobowych niż przed rokiem, wyprzedzając pod tym względem konkurencyjne formy finansowania aut służbowych, czyli zakup ze środków własnych, kredyt i klasyczny leasing finansowy,  notując tym samym rekordowy wynik. Coraz chętniej z usługi wynajmu długookresowego korzystają małe firmy, ponieważ to się po prostu opłaca.

-

Daniel Mrozek, dyrektor marketingu i wsparcia sprzedaży w Santander Leasing

Według badania Santander Leasing aż 43 proc. firm zatrudniających do 49 pracowników korzystało lub korzysta z leasingu. To wzrost o 8 pkt. proc. od 2016 r., czyli poprzedniej edycji Leasing Index. Małe i średnie firmy to jednak grupa niezmiernie zróżnicowana. Dlatego, dla poprawnej analizy wyników badania, bardzo ważne było wychwycenie najistotniejszych zmiennych wpływających na to, czy przedsiębiorcy wykorzystują tę formę finansowania swoich inwestycji. Jednym z takich czynników jest wielkość biznesu. W przypadku firm jednoosobowych z leasingu korzystało lub korzysta 37 proc., dla zatrudniających dwie do dziewięciu osób ten wskaźnik to 43 proc., a w przedziale 10–49 aż 46 proc. Na uwagę zasługuje też to, że największą skłonność do rozważenia takiej formy finansowania wykazuje ta ostania grupa (30 proc. wskazań).

-

Magdalena Burzyńska, dyrektor zarządzający Ayming Polska

Ulga B+R jest obecnie najbardziej przystępną formą wsparcia przedsiębiorstw prowadzących działalność badawczo-rozwojową i szukających środków na nowe inwestycje. Może z niej skorzystać każda firma (bez względu na wielkość i profil działalności), która podejmuje działania badawczo-rozwojowe w ramach swojej codziennej aktywności operacyjnej. Co to znaczy? W definicji ustawowej czytamy, że chodzi o działalność twórczą obejmującą badania naukowe lub prace rozwojowe, podejmowaną w sposób systematyczny w celu zwiększenia zasobów wiedzy oraz wykorzystania ich do tworzenia nowych zastosowań. Zaliczymy do niej np. ulepszenie receptury produktu, zastosowanie nowych materiałów do produkcji, opracowanie nowych technik kontroli czy integrację kilku procesów wytwarzania w jeden zautomatyzowany proces. 

Ulga B+R pozwala odliczyć 100 proc. kosztów kwalifikowanych i to dwukrotnie. Najpierw, ujmując je jako koszty uzyskania przychodu (100 proc.), a następnie odpisując 100 proc. tego samego wydatku od podstawy opodatkowania. Tym samym firma może wykorzystać podatkowo dany wydatek B+R w 200 proc. Mimo wymiernych korzyści finansowych wciąż zbyt mało firm korzysta z tej preferencji podatkowej. Zgodnie z danymi Ministerstwa Finansów w 2017 r. podatnicy CIT i PIT rozliczyli 584 mln zł kosztów kwalifikowanych, a w 2016 r. – 206 mln zł. Pełne dane za rok podatkowy 2018 będą znane dopiero we wrześniu.

-

Andrzej Sugajski, dyrektor generalny Związku Polskiego Leasingu

W pierwszych sześciu miesiącach 2019 r. zwiększyła się łączna wartość maszyn i urządzeń sfinansowanych przez branżę leasingową. Wyniosła 10,7 mld zł, co skutkowało jej wzrostem o 3,7 proc r/r. W tym segmencie rynku dodatnie dynamiki obserwowaliśmy w przypadku finansowania sprzętu IT (+8,3 proc. r/r.), maszyn budowlanych (+6,6 proc.), do produkcji tworzyw sztucznych (+5 proc.) czy innych maszyn (+25,8 proc.). Natomiast w strefie spadków pozostawało finansowanie maszyn rolniczych (-12,3 proc. r/r.), poligraficznych (-16,4 proc.) czy sprzętu medycznego (-21,4 proc.). Ta dynamika jest powiązana z koniunkturą w przemyśle. W I połowie br. polski przemysł pozostawał „kuloodporny”, pomimo recesji w niemieckim przetwórstwie. Obserwujemy historycznie wysokie wykorzystanie zdolności produkcyjnych. Zaskakująco wysoki wynik w inwestycjach w I kwartale 2019 r. został osiągnięty w dużej mierze za sprawą czynników jednorazowych: mocnych inwestycji infrastrukturalnych i samorządowych, nakładów w energetyce, szczytu w absorpcji środków unijnych. W kontrze do tego pozostają niska wartość rozpoczętych inwestycji firm i dość pesymistyczne plany przedsiębiorstw w tym zakresie, co raczej nie gwarantuje kontynuacji boomu z I kwartału. Prognozujemy, że w tym roku inwestycje wzrosną o 7,6 proc. Tym samym sektor finansowania maszyn pozostanie głównym motorem wzrostu całego rynku leasingu w 2019 r.

-

Adam Sarnowski, dyrektor Biura Inwestycji Kapitałowych w Banku BNP Paribas

Ciekawą opcją jest możliwość finansowania rozwoju spółki w oparciu o dodatkowy kapitał w postaci equity. Ta unikalna oferta na rynku skierowana jest do dynamicznie rozwijających się średniej wielkości polskich firm posiadających potencjał do istotnego wzrostu z konkretnym projektem rozwojowym do sfinansowania, jak np. zwiększenie mocy produkcyjnych czy przejęcie konkurenta. 

BNP Paribas może zaangażować się w mniejszościowy pakiet kapitałowy spółki, pozostawiając autonomię w zarządzaniu w rękach dotychczasowych akcjonariuszy. Kwota pojedynczej inwestycji może wynieść od 4 do 30 mln zł. Dostarczony kapitał może pomóc firmie będącej w fazie szybkiego wzrostu w umocnieniu jej pozycji rynkowej w optymalnych warunkach. W ramach takiej inwestycji możemy również wesprzeć reorganizację kapitałową akcjonariuszy. 

-

Dotacje: przedostatni dzwonek?

Wciąż jeszcze są duże pieniądze do zdobycia w największych programach unijnych, ale nie dla wszystkich. Nie ma ich już (prawie) dla przedsiębiorstw z woj. mazowieckiego, a większość dostępnych dotacji skierowana jest do grup firm – działających w wybranych branżach lub na jakimś konkretnym obszarze. 

Dobrym przykładem jest uruchomione właśnie, atrakcyjne działanie 1.1.2 w PO Polska Wschodnia „Rozwój start-upów”. Firma pochodząca z jednego z pięciu województw ściany wschodniej może dostać nawet 1 mln zł pod warunkiem, że skorzystała już wcześniej z pierwszego etapu tego programu (działania 1.1.1 PO PW). Pieniądze te może przeznaczyć na swój rozwój i ekspansję na rynku. Do września 2020 r. do rozdysponowania zostało 300 mln zł. Z tego samego PO PW do 3 mln zł można pozyskać na wdrożenie  strategii w dziedzinie wzornictwa (1.4 Wzór na konkurencję, etap II, łączna pula do lipca 2020 r. to 200 mln zł). To też jest propozycja dla tych, którzy już wcześniej korzystali z tego działania.

Najwięcej możliwości dla firm znajdziemy w PO Innowacyjny Rozwój. Po pierwsze, otwarte są (lub będą do końca roku) cztery konkursy w ramach tzw. szybkiej ścieżki, czyli działania 1.1.1. Tu na projekt badawczo-rozwojowy można  pozyskać od jednego do kilkudziesięciu milionów zł. Oprócz puli ogólnej (1,1 mld zł)  duże środki zostały przeznaczone na konkursy dla dwóch branż – kosmicznej (300 mln zł, w tym 50 mln dla woj. mazowieckiego) i tworzyw sztucznych (180 mln zł). Jest też osobny konkurs dla firm z tzw. seal of excellence (50 mln zł). 

Spore pieniądze, tym razem na projekty wdrożeniowe, znajdziemy jeszcze w drugim najważniejszym obok „szybkiej ścieżki” działaniu PO IR – poddziałaniu 3.2.1 Badania na rynek. Dodatkowe 350 mln zł przeznaczono na konkurs w ramach działania 2.1 Wsparcie inwestycji w infrastrukturę B+R przedsiębiorstw, a 100 mln zł na kolejny w tym roku konkurs dla branży gier komputerowych (1.2 Programy sektorowe). Ofertę PO IR dla firm w końcówce tego roku uzupełniają jeszcze m.in. Kredyt na innowacje technologiczne (350 mln zł) i skierowane do mieszanych konsorcjów biznesu i nauki wspólne przedsięwzięcia NCBR z województwami śląskim (43 mln zł) i lubelskim (17 mln zł). Niemało pieniędzy pozostało jeszcze w niektórych regionalnych programach operacyjnych, choć zróżnicowanie jest tu bardzo duże. Są województwa, gdzie naborów dla firm już prawie nie ma (np. pomorskie) i takie, w których jest ich całkiem sporo (np. łódzkie). 

Pliki do pobrania

61_MCP_09_20192.gif
0.1 Mb


61_MCP_09_20192.gif
0.1 Mb


My Company Polska wydanie 9/2019 (48)

Więcej możesz przeczytać w 9/2019 (48) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.


Zamów w prenumeracie